Ta strona używa cookies. Można zmienić ich ustawienia w przeglądarce. Dowiedz się więcej o naszej Polityce Cookies.

Wyszukaj firmę:

Aktualności:

Zawodowa nowomowa?

2014-05-12

 Kiedy w pewną zastaną rzeczywistość wkracza zupełnie nowy desygnat, obiekt bądź idea, który ma w niej funkcjonować, rodzi się paląca potrzeba nadania nowej rzeczy nazwy. Nie sposób bowiem używać nowego „czegoś” nie nazywając tego. Najczęściej wówczas brak czasu na urządzanie debat i ogłaszanie konkursów – jak ładnie (po polsku) nazwać owo „coś”. Pół biedy jeśli jest to jedynie wersja rzeczy znanej, ale co zrobić, gdy desygnat wnosi coś kompletnie innego, niż to, co znane? W takich sytuacjach w języku sprawdzają się zapożyczenia.

         Puryści językowi oburzają się słysząc hasła „brand manager” czy „junior accountant”; warto jednak pamiętać, że nazwy zawodów dziś postrzegane jako rodzime, jak choćby adwokat czy hydraulik też wywodzą się spoza polszczyzny.  Kiedy na polski rynek wkraczały zagraniczne firmy, przyniosły ze sobą oprócz miejsc pracy także gotowy system ich nazywania. Istniejące w obrębie korporacji i międzynarodowych koncernów działających na terytorium Polski struktury organizacyjne, obejmujące m. in. hierarchię stanowisk wraz z przypisanymi im kompetencjami i odpowiedzialnością, są niezbędne dla wdrażania rozmaitych odgórnych procedur i dyrektyw, a mówiąc prościej – do skutecznego zarządzania firmą.

Język angielski w nazewnictwie sprawdza się tak samo, jak przed wiekami łacina – jest to bowiem mowa powszechnie rozumiana. Ułatwia to klientom i kontrahentom z różnych zakątków świata poruszanie się po strukturze przedsiębiorstwa, z którym chcą coś załatwić. Dzięki nazewnictwu identycznemu w różnych oddziałach danej firmy, są oni w stanie udać się bezpośrednio do osoby o odpowiednich kompetencjach.

         Warto też zauważyć, że czasami polskiego odpowiednika dla treści niesionej przez zapożyczenie po prostu nie ma – nie istnieje polskie słowo oddające pełnię treści ukrytych w zapożyczonych ‘copywriter’ czy ‘groomer’. Obcojęzyczne nazwy zawodów ratują też sytuacje, w których jeden wyraz angielski musiałby zostać oddany przez kilkuwyrazową formę opisową po polsku. Język kieruje się zasadami użyteczności i wystarczalności. Stosowanie nazw zapożyczonych dla opisania stanowisk nie jest zamachem na polszczyznę jako taką, ani też na kulturę języka, a jedynie próbą ekonomizowania komunikacji. A czy nie temu właśnie służy kod, jakim jest język?

         Uznając zasadność zaszczepień obcojęzycznego nazewnictwa zawodowego nie należy jednocześnie popadać w przesadę. Podyktowane rozsądkiem użycie sformułowania obcego pochodzenia zdecydowanie należy odróżnić od „opakowywania” w obco brzmiące określenia zawodów znanych w Polsce od lat, tylko po to, by wydać się bardziej światowym. Stwarzanie pozorów nigdy na dłuższą metę nie popłaca, przynieść może natomiast szkody większe, niż uzasadnione stosowanie zapożyczeń.

Dostępne rodzaje płatnosci