Ta strona używa cookies. Można zmienić ich ustawienia w przeglądarce. Dowiedz się więcej o naszej Polityce Cookies.

Wyszukaj firmę:

Aktualności:

Kandydat – to też klient

2013-07-19

 

 

 

Kandydat – to też klient

 

 

Rozmowy w sprawie pracy należą do codzienności wielu ludzi. Z uwagi na to, iż nie tak wiele osób pracuje na etatach przez dłuższy czas – cała reszta uczestników rynku pracy musi być mobilna i elastyczna, szukać źródła zarobkowania w rozmaitych miejscach – firmach, instytucjach, zakładach usługowych – w oparciu o umowy cywilnoprawne. W związku z tym, zarówno ci, którzy pracy poszukują, jak i ci, którzy szukają wykonawców zleceń, często się spotykają podczas tak zwanych rozmów kwalifikacyjnych.

 

Powszechne jest przekonanie, że to kandydat na zleceniobiorcę (tudzież: potencjalny pracownik) powinien udowadniać swe kwalifikacje, przekonać tego, kto może zaoferować zajęcie zarobkowe o własnych walorach, talentach i predyspozycjach świadczących o tym, iż warto podjąć z nim współpracę. Rekrutujący – w funkcjonującym społecznie stereotypie – jest swego rodzaju panem i władcą, obserwatorem, i szafarzem ewentualnych „łask”. Wiele osób naprawdę aktywnie poszukujących zajęcia mogłoby opowiedzieć niestety o licznych przypadkach, kiedy to rekrutujący w istocie zachowuje się jak udzielny książę, który w swej łaskawości rozważa kandydaturę maluczkiego. Są to rzecz jasna skrajne przypadki, uwarunkowane poza wszystkim osobowością szefa, jednak nasuwa się nieuchronnie pytanie – czy traktowanie potencjalnego podwładnego „z góry” pozostaje dla firmy bez konsekwencji? Otóż bynajmniej.

 

Założywszy, że rekrutacja w danej firmie jest okresowa – nabory na pewną liczbę stanowisk odbywają się np. dwa razy do roku, do każdego etapu kwalifikowanych jest od kilkunastu do kilkudziesięciu osób, można prosto obliczyć iż rekrutujący ma do czynienia z kilkuset osobami. Prywatnie – a więc poza sytuacją starania się o pracę – są to zazwyczaj przeciętni konsumenci: korzystają z rozmaitych usług, nabywają wszelkiego rodzaju towary, dokonują napraw, wyjeżdżają na wakacje. Innymi słowy – należą do grona osób, które przedsiębiorca – wyjąwszy sytuację, w której jest rekruterem – chciałby dla swej firmy pozyskać, i jeśli nie bezpośrednio uczynić swoim klientem, to zapewne pragnąłby, by opinia o przedsiębiorstwie szła w świat jak najlepsza. Truizmem byłoby dodawanie, iż każdy „kandydat” ma znajomych. Otóż to – w momencie, gdy osoba poszukująca zatrudnienia przekracza gabinet szefa, często traci w jego oczach wszelkie znamiona jednostki funkcjonującej w społeczeństwie (także tej opiniotwórczej) i pełnoprawnego podmiotu oraz – kapryśnego nawet – konsumenta. Staje się kimś, kogo trzeba przetestować, wybadać, kogo można nawet podejrzewać o ewentualnie nieczyste intencje itp. Podczas gdy niemałe środki przedsiębiorca inwestuje w działania PR, szeroko pojętą reklamę, w funkcjonowanie marki w mediach społecznościowych – ignorując w kandydacie swego potencjalnego klienta – mówiąc kolokwialnie – strzela sobie w stopę, ponieważ zaniedbuje ogromną siłę, jaką jest marketing szeptany. Dlatego traktowanie osób ubiegających się o pracę z całkowitym szacunkiem i uprzejmością to absolutne minimum. Wszelkie odbiegające od tej postawy działania prędzej czy później położą się cieniem na opinii całej firmy.

Dostępne rodzaje płatnosci